Wielicka Dolina | 2015

Słowacja

Tekst i zdjęcia: Arti

Będąc w czerwcu na rekonesansie trasy przed Tour de Pologne Amatorów oraz w sierpniu na wyścigu TdPA, narobiłem sobie apetytu na górskie wędrówki, kiedy z perspektywy Pienin oraz Podhala spoglądałem na strzeliste tatrzańskie wierzchołki, będące jak na wyciągnięcie ręki. Postanowiłem skorzystać z pięknej wrześniowej aury, aby udać się w Tatry. Udało mi się załapać na przewóz roweru, więc zaplanowałem przepleść piesze wędrówki z rowerową rundką na Słowację.

Velická dolina | 138 km

Ponieważ w góry nie mam blisko, to jeszcze długo będą w Tatrach miejsca, gdzie stopy nie postawiłem. Postanowiłem tym razem zapoznać się z granią Rohaczy na Słowacji oraz z Mięguszowiecką Przełęczą pod Chłopkiem. Do wyboru pierwszego celu zachęciła mnie przeczytana niegdyś w Internecie relacja porównująca Rohacze pod względem stopnia trudności z Orlą Percią (momentami na korzyść Rohaczy). Drugi cel obrałem, gdyż chciałem spojrzeć z innej perspektywy na znajomy kocioł Morskiego Oka oraz aby zbliżyć się trochę do Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego, gdzie zwykły turysta może udać się jedynie z licencjonowanym przewodnikiem.

Z kolei celem dnia na rowerze została Wielicka Dolina na Słowacji, a dokładniej znajdujący się tam hotel górski Dom Śląski – punkt startowy większości wycieczek na Gerlach, najwyższy szczyt Tatr. Do Domu Śląskiego, leżącego na wysokości 1670 m n.p.m., prowadzi asfaltowa droga, momentami mocno zniszczona, która jest najwyżej położoną drogą szosową na Słowacji. Sam podjazd stanowi nie lada wyzwanie, gdyż ostatnie 6.5 km to przewyższenie ok. 640 m, co daje średnio prawie 10%. Można poczuć się jak na wielkim tourze. Ruch na drodze jest znikomy, jak to bywa w przypadku dróg dojazdowych do górskich schronisk. Wedle źródeł na genetyk.com oraz zgodnie ze wskazaniami mojego licznika, maksymalne nachylenie w pewnym momencie sięgało 20%. Jednak nie te najbardziej strome proste dają w kość, ale jednolita sztywność podjazdu, który nie bierze jeńców i chyba tylko raz lub dwa na paru zakrętach pozwala na kilka sekund wytchnienia. Ja dodatkowo cierpiałem z powodu faktu, że jak tylko objechałem Tatry Bielskie i skręciłem na zachód, to zmagałem się z silnym przeciwnym wiatrem, który po słowackiej stronie tatrzańskiego muru szalał w najlepsze. Rozpoczynając ostatnie 6.5 km z Tatrzańskiej Polanki po 60 km jazdy z Zakopca wiedziałem, że podjazd łatwo się nie wjedzie. Szykowałem się na równie dużą walkę z nogami, co z głową i choć na jednej z serpentyn myśl, żeby zsiąść z roweru i się nie wygłupiać była kusząca, to udało mi się o niej zapomnieć i bez zatrzymania dojechałem do „mety” pod Velickim Plesem. Tam uzupełniłem płyny w sklepiku oraz zatankowałem bidony na drogę powrotną. Zanim jednak rozpocząłem ostrożny zjazd, spędziłem sporo czasu delektując się wspaniałymi widokami na górujące nad doliną Wysokie Tatry.

Szkoda, że w Polskich Tatrach nie ma takich szos, które niemal dotykają wierzchołków i pozwalają poczuć się jak prawdziwy kolarski góral. Na szczęście mamy niedaleko do naszych sąsiadów, warto więc, będąc na Podhalu, obrać azymut na Tatry Słowackie.


Relacje z całkiem podobnej beczki

Rekonesans TdPA | 2015

Przetarcie szlaku przed udziałem Drużyny B. w Tour de Pologne Amatorów 2015, czyli dwa nizinne szczury udają kolarzy.