Wyprawa na niegdysiejsze ziemie słowiańskie odbyła się dnia 13 Juliana Anno
Domini 2008, a punktem docelowym był
Przylądek Arkona (Kap Arkona) na Płw. Wittow. Była to pierwsza
zagraniczna wyprawa rowerowa mikołajsko-prabucko-wikrowskiej ekipy rowerowej
(pomijając nielegalne przekroczenie granicy ze Związkiem Radzieckim przy
okazji wizyty w Nowej Pasłęce w 2006 roku).
Wyspę z lądem łączą dwa mosty – nowszy z nich oddano do użytku 20 X 2007
roku (jest niedostępny dla pieszych i rowerzystów). Na zdjęciach widać
efektowny pylon (128 m wysokości), który utrzymuje jezdnię na poziomie 42 m
nad wodą. Oba mosty przecinają małą wysepkę Danholm.
Rugia to największa wyspa Niemiec. Znajdowały się tam niegdyś tereny
zachodniosłowiańskiego plemienia Ranów, które miały właśnie w Arkonie swój
ośrodek religijny (ogółem znajdowało się na wyspie ponad dwadzieścia grodów
i osad wczesnosłowiańskich). Podbite przez Duńczyków w 1168, stały się
zależne od Danii do roku 1325, kiedy przeszły pod władzę książąt pomorskich,
ostatecznie stały się częścią cesarstwa niemieckiego.
Język słowiański zaginął w XV wieku, gdy w 1404 zmarła ostatnia mieszkanka
Rugii władająca językiem Ranów. Na Rugii znajdowało się także ostatnie
pogańskie sanktuarium w Europie. Była to świątynia Świętowita spalona z
rozkazu duńskiego króla Waldemara I 12 czerwca 1168 roku.
Jazda rowerem u naszego niemieckiego oprawcy to coś surrealistycznego dla
Polaka. Ścieżki rowerowe są niemal wszędzie: wzdłuż szos i z dala od szos. I
niech ktoś nie myśli, że jeździ się tylko po jakimś piachu przez pola… wręcz
przeciwnie – asfaltowe ścieżki przecinają i pola, i lasy. Są na tyle
szerokie, że można się wymijać z rowerzystami. A jak już się zdarzy, że
ścieżka rowerowa jest wyznaczona na szosie, to nie wiem co może sprowokować
miejscowego kierowcę, by odważył się zatrąbić na rowerzystę (co w Polsce
jest normalnością).
Wyznaczona przez nas trasa w 86% przebiegała ścieżkami rowerowymi...
emejzing!